czwartek, 1 stycznia 2015

Lista osobista najczęściej odsłuchiwanych płyt roku 2014



Rok 2014 był rokiem przeobfitym w rozmaite wydawnictwa płytowe. Niemalże każdego dnia dochodziły do mnie różne nowe dźwięki, a także niespodzianki w postaci klasycznych wydawnictw w wersjach zremasterowanych poszerzone o liczne dodatkowe dyski. Ależ to cieszyło moje uszy i serce. Pod koniec każdego roku, gdy przychodzi mi go podsumować pod względem muzycznym mam sporo problemu, by wyłonić  tę właściwą „płytę roku”. Postanowiłem więc sporządzić  taką „Listę Osobistą najczęściej odsłuchiwanych przez Bartasa płyt roku 2014”. Na początku było ich 20, potem 25, 30, aż doszło do 35. Oto jak się przedstawia lista:


35. TABU – LIVE PRZYSTANEK WOODSTOCK.   
Kapela ta jest doskonałym przykładem tego, iż polska scena reggae ma się dobrze. Zespół Małej Folkowej Sceny dzięki głosom woodstockowiczów wygrał plebiscyt Złotego Bączka, dzięki czemu mógł zagrać na Dużej Scenie.  Zaryzykowałbym stwierdzenie, że bez problemu można ich postawić na półce obok klasycznych składów typu Maleo Reggae Rockers czy Vavamuffin.  Niesamowita atmosfera koncertu (a także Festiwalu, no ale to wiadomo), kontakt frontmana zespołu Rafała Karwota z z publiką, smaczne dęciaki i pulsujące rytmy w gorącym słońcu wywołały radość i szczęście na twarzach wodstockowiczów. Wiem, bo byłem, widziałem i potwierdzam. Szkoda, że jak na razie światła dziennego nie ujrzała wersja DVD, ale cieszmy się tym, co mamy. 


34. HOPE – DA BEST OF. 
Oj, jak ja lubię takiego połączenia stylów. Chłopaki dają na koncertach taiego czadu, że głowa mała. Na dodatek – moje ziomki.  W 2010 roku wydali „Join The Gang”, ale ta naprawdę „Da Best Of” jest tu ich debiutem. Hope to nadzieja polskiej sceny rapcore. Polecam słuchać na dobrych słuchawkach idąc ulicą albo jadąc gdzieś autobusem, pociągiem lub tramwajem.


33. JACK WHITE – LAZARETTO.
Jego pierwsza solowa płyta „Bluderbuss” ukazała się dokładnie w moje urodziny 23 kwietnia 2012 roku. I nie kazał sobie Jacuś czekać długo na kolejną płytę. Prawdę powiedziawszy niezły z niego buc, ale jak się za coś weźmie to naprawdę jest to warte uszu. Ex-White Stripes pokazuje jak fajnie można bawić się muzyką oscylując wokół garażowego grania, bluesa i klasycznego rocka, a także innych gatunków, tworząc kawałki ambitne, ale na bardzo długa zapadające w pamięć.


32. MORRISEY - WORLD PEACE IS NONE Of YOUR BUSINESS.  
Tu krótko. Dobra płyta artysty o zaburzeniach psychicznych, olewającego swych fanów na koncertach.


31. MACHINE HEAD – BLOODSTONE & DIAMONDS.
Maszyna! Istna maszyna! Widziałem ich na Przystanku Woodstock i to, co pokazali utwało mi tyłek. Najbardziej lubię ich pierwszą płytę „Burn My Eyes”, ale był moment, że przestałem się interesować się tą kapelą do momentu zobaczenia ich występu na wspomnianym festiwalu i po ukazaniu się dwóch ostatnich płyt. Mogę ze spokojem powiedzieć, że wrócili na właściwe tory.


30. PERFECT – DADADAM. 
Zdaniem Marka Niedźwieckiego to najlepsza płyta zespołu Perfect od dobrych 20 lat. Trudno się z Panem nie zgodzić, Panie Marku. Płyta o dużym potencjale przebojowości, lecz przede wszystkim przepięknych tekstów Bogdana Olewicza, Wojtka Waglewskiego, Jacka Cygana czy nawet …. Roberta Gawlińskiego. Patronat objęło NARESZCIE POLSKIE RADIO, a nie jak w poprzednich latach media komercyjne typu Zet czy RMF FM.


29. FISZ/EMADE – MAMUT.   
Świetny przykład jak dwóch polskich artystów sceny hip-hop, dwóch synów słynnego Wojciecha Waglewskiego, może  bawić się dźwiękami wychodząc poza ramy nurtu. Płyta zapętliła mi się już po pierwszym przesłuchaniu i urzekła swoją przebojowością. Najłatwiejsza w odbiorze z całego dorobku braci. Co nie oznacza, że niewarta ucha!


28. Voo Voo -  DOBRY WIECZÓR. 
Są tacy, którzy powiedzą, ze wszystko co Pan Wojtek zrobi to szczere złoto lecz ja nie pamiętam kiedy ostatni raz słuchałem którejkolwiek z płyt Voo Voo wydanej w tej dekadzie z taką częstotliwością jak tej. Pozytywny powrót do korzeni.


27. ACCEPT – BLIND RAGE. 
Odkąd sięgam pamięcią, to zawsze chciałem zobaczyć ich koncert, nawet bez Udo na wokalu. I udało się! A gdzie? A na tegorocznym Przystanku Woodstock. Genialny koncert, zagrali klasyki ale też nowe utwory, które w wydaniu płytowym ukazały się dwa tygodnie później. Wydawnictwo to można bez problemu przyrównać do najważniejszych płyt zespołu takich jak METAL HEART czyli z lat największej popularności zespołu.


26, AC/DC – ROCK OR BUST. 
Najkrótsza w karierze zespołu. Coś nowego? W zasadzie nic, poza brakiem chorego Malcolma Younga, który przed sesją nagraniową, pozostawił reszcie zespołu riffy. Każdy kawałek wart uszu, choć nie oczekujmy żadnych rewolucji. In Rock We Trust! \W/


25. SLASH & MYLES KENNEDY – WORLD ON FIRE.   
Trzecia solowa płyta ex- gunsa i druga z Mylesem Kennedym na wokalu. Może troszkę przydługawa, nie aż tak świetna jak poprzednia  ale można na niej znaleźć mnóstwo ciekawych momentów przypominających czasy Guns’n Roses. Współpraca z Kennedym to strzał w dziesiątkę. Wysokie zaśpiewy w rockowych killerach i niższe w rockowych balladach. Nie od dziś wiadomo, że AXL Rose pęka z zazdrości.


24. KSU – DWA NARODY. 
Punk z Bieszczad. Dwadzieścia krótkich kawałków opisujących polską rzeczywistość, okraszone zadziornymi punkowymi motywami i muzyką z gór. Nie przegapcie!


23. ELTON JOHN – GOODBYE YELLOW BRICK ROAD (40 Anniversary) 
Z rocznym opóźnieniem ale wytwórni albo artyście nie śpieszyło się z wydaniem krążka. W zestawie otrzymujemy zremasterowany oryginalny album, a także koncert z trasy promującej te niezwykłą płytę. Gratką dla prawdziwych fanów jest fakt, że ukazały się też wydania z dodatkowymi gadżetami takimi jak koszulki czy płyty winylowe, a także pamiątkowe bilety z trasy koncertowej.    


22. ARKA NOEGO – PETARDA. 
Dzieciaki z pierwszego składu podrosły, pożeniły się bądź za mąż powychodziły. Obecnie to już czwarty skład Arki Noego. Wraz z wujkiem Robertem (bo tak mówią do Litzy) chciały nagrać swoją punk-rockową płytę. Poprzednia płyta była zbiorem najlepszych punk-rockowych  utworów z lat 80 w wykonaniu dzieciaków ta natomiast jest ich autorskim dziełem. Do wydania krążka wykorzystano materiały, które powstały podczas spontanicznego grania Litzy z Drężmakiem, wystarczyło dodać wokale dziecięce i jest. Efekt piorunujący!


21. WŁODEK PAWLIK TRIO  AND RANDY BRECKER – NIGHT IN CALISIA. 
Nigdy nie byłem specem od muzyki jazzowej ale nie jest mi ona zupełnie obca. W domu rodzinnym w ręce wpadały mi nagrania  Milesa Davisa i Johna Coltrane'a, lecz to bardziej rock zaprzątał mi głowę. Nowy album Włodka Pawlika, który został nagrodzony prestiżową nagrodą Grammy to niezwykle ciepły i łagodny album. Lubię go słuchać chyba najbardziej nad ranem gdy świat budzi się do życia.
Muszę pochwalić się także tym, że udało mi się zamienić parę słów, pstryknąć wspólną fotę i zdobyć autograf na płycie Pana Włodka podczas tegorocznego Przystanku Woodstock w Akademii Sztuk Przepięknych. 


20. LED ZEPPELIN – REMASTERS. 
Wydawanie płyt remasterowanych stało się pewną normą jeśli chodzi o klasykę rocka. W tym jednak przypadku gitarzysta, kustosz i opiekun nagrań archiwalnych dopełnił wszelkich starań aby wydobyć naprawdę niesamowite perełki takie jak utwory z tras koncertowych oraz taśmy „matki” (pierwotne wersje utworów).


19. FOO FIGHTERS – SONIC HIGHWAYS
Zawsze niezwykłym wydaje mi się być fakt, iż Perkusista Nirvany: Dave Grohl –  po dramatycznym zakończeniu działalności zespołu Nirvany, potrafił niezwykle szybko osiągnąć szczyty popularności nowego zespołu. Z płyty na płytę zespół okazuje się być coraz lepszy. Najnowsza płyta to świetny przykład ambitnego rockowego grania z dużą domieszką przebojowości – co wcześniej temu zespołowi się nie zdarzało, nie oznacza to jednak, że grał kiepsko, grał po prostu inaczej. Na poprzednich wydaniach, zdarzały się chwytliwe numery jednak były one sporadyczne, tu praktycznie każdy utwór zasługuje na miano singla.


18. DEEP PURPLE  AND FRIENDS – JON LORD THE ROCK LEGEND
Jest to swoisty hołd w kierunku zmarłego przed dwoma laty członka grupy, klawiszowca Jona Lorda. Wielu znakomitych muzyków sceny rockowej i metalowej wraz z pozostałymi członkami zespołu zdecydowało się aby uczcić pamięć przyjaciela czego wynikiem jest ta płyta wydana również jako koncert na DVD.


17.  ROBERT PLANT – LULLABY AND… THE CEASELESS ROAR.  
Były wokalista Led Zeppelin mimo próśb i nacisków ze strony dawnego kolegi z zespołu nie myśli o reaktywacji grupy, a skupia się wyłącznie na swojej solowej karierze.  Jego dziesiąty solowy album jest to  fascynacja muzyką wschodu, muzyką orientalną. Na temat tej płyty słyszałem wiele negatywnych opinii, że Plant dziadzieje, że ta płyta jest nudna itd. Fakt, nie jest na pierwszy odsłuch ładna w odbiorze i należy go słuchać w skupieniu . Niemniej jednak jest w nim tyle piękna, że można się tą płytą zachwycić i zakochać, co sprawi, że zostanie z nami na dłużej.


16. PIOTR BUKARTYK – KUP SOBIE PSA. 
Czy trzeba przedstawiać tego Pana? Myślę, że tym, którzy jeżdżą na Przystanek Woodstock i biorą udział w warsztatach przez Niego prowadzonych alb tym, którzy słuchają Porannego Zapraszamy Do Trójki w piątki chyba nie trzeba.  Tym, którzy nie znają spieszę z wyjaśnieniem , że to taki pan, który gra i śpiewa, a jego muzyka zaliczana jest do nurtu tzw poezji śpiewanej, choć forma przekazu jest bardzo różnorodna. Zwykle pisze piosenki o życiu, raz wesołe, a raz smutne. Tym razem postawił na smutek i refeksję. Bardzo osobista płyta Artysty. Absolutną perełką na tej płycie jest utwór „Piasku Ziarenka”. Polecam zanurzyć się w tym "smutku".


15. BRUCE SPRINGSTEEN – HIGH HOPES.
To pierwsza płyta roku 2014, jaką odpakowałem praktycznie zaraz po Nowym Roku. W sumie co do Bossa jestem MAŁO OBIEKTYWNY (pozdrawiam Pana Redaktora Mariusza Owczarka!) i biorę wszystko. W sumie nie spodziewałem się tej płyty aż tak szybko, bo od poprzedniej minął zaledwie rok. A tu kolejna niespodzianka. Płyta naprawdę bardzo dobra, pomimo iż nie zaskakuje i pojawia się parę odgrzewanych kotletów w innej aranżacji (np. ŚWIETNA WERSJA „The Ghost of Tom Joad" z gościnnym udziałem Tom Morello), ale to w końcu cały Bruce, który przyzwyczaił nas do tego by nie zaskakiwać. Płyta świetna na poranną pobudkę. Zwłaszcza utwór numer osiem J


14. ROYAL BLOOD - ROYAL BLOOD. 
 Nic o tym zespole nie wiedziałem dopóki nie przeczytałem artykułu w „Teraz Rocku” i wywiadu z Jimmym Pagem o nich. Royal Blood to brytyjski duet rockowy pochodzący z Brighton, powstały w 2013. Brzmienie zespołu przypomina klasyczny rock garażowy i blues rock. Cytując Piotra Kaczkowskiego – „No, proszę jak młodzi rosną na robocie”. W tym roku wydali swą debiutancką płytę. Nic dziwnego, że Page zachwycony, bo goście grają z taką siłą jak niegdyś Led Zeppelin. Polecam!


13. ROGER TAYLOR – BEST. 
W sumie to pierwsza składanka z solowego dorobku perkusisty legendarnej grupy Queen.  Artysta wydał pięć albumów – „Fun In Space”, „Strange Frontier”, „Happiness”, „Electric Fire” oraz „Fun On Earth” – i pod koniec  tego roku postanowił zrobić własną składankę. Myślę, że to dobra pozycja dla tych, co nie znają solowego dorobku Taylora.  Polecam.


12. Archive – AXIOM.   
Czy ktoś zna ten zespół? Powiem krótko, że to zespół pochodzący z Londynu, założony w 1994 roku przez Dariusa Keelera i Danny'ego Griffithsa. Muzyka Archive łączy ze sobą wiele gatunków takich jak trip-hop, muzyka elektroniczna, post-rock, czy rock progresywny. Axiom to najnowsze, dziewiąte w karierze wydawnictwo i chyba jak dotąd najlepsze.  Jeśli ktoś jest fanem takiego grania i ma dość sprzężonych gitar i krzykliwego wokalu to z pewnością przeniesie słuchacza w inny wymiar i uspokoi skołatane nerwy.


11. Joe Bonamassa - DIFFERENT SHADES OF BLUE. 
Stosunkowo młody artysta bluesowy, który ma na swoim koncie 11 albumów studyjnych, kilka koncertowych raz dwa gościnne na płytach bluesowej wokalistki Beth Hart. Poprzednie dokonania to w dużej mierze covery. Najnowszy album to całkowicie premierowy materiał. Promował go utwór tytułowy. Jak do dobrze, że w dzisiejszych czasach tak pięknie można grać bluesa jak gra Joe.


10. JOHNNY CASH – OUT AMONG THE STARS. 
Cash zza grobu. Jednak to nie Cash z końca kariery, lecz z początku lat osiemdziesiątych. Wówczas wytwórnia płytowa stwierdziła, że Artysta jest niemodny i postanowiła ten album odłożyć na półkę. Po latach został odświeżony przez syna zmarłego muzyka country – Johnny’ego Cartera Casha – wydana w tymże roku. Bardzo często gościła w my odtwarzaczu. Utwory utrzymane w stylu country i gospel. Taki był właśnie Johnny Cash.


09. RAY WILSON  - 20 YEARS AND MORE.
14 kwietnia 2013 roku w studiu radiowej Trójki miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Tego dnia Ray Wilson zagrał koncert, który stał się podsumowaniem jego dwudziestoletniej kariery muzycznej. Na płycie znajdziemy wielkie przeboje takie jak No Son Of Mine, Mama czy Inside ale również mniej znane piosenki jak chociażby Airport Song będący pełnym humoru opisem oczekiwania Artysty na samolot po bardzo męczącej nocy w towarzystwie przyjaciół ze wszystkimi syndromami „dnia następnego”. Dodatkową atrakcją wydawnictwa są dołączone dwie płyty CD będące zapisem całego koncertu.


08. GODSMACK -1000hp. 
Godsmack to amerykański zespół hardrockowy i heavymetalowy z wpływem grunge, który powstał w 1996 roku w Bostonie. Nagrał już 7 albumów. Najnowszym jest właśnie „1000hp”. Ktoś kto słuchał wcześniejszych dokonań ten nie odkryje w nim w żadnej rewolucji, a kto nie zna to niech zapozna się z tym albumem. W moim przypadku jest tak, że znam pozostałe dokonania, jednakże ten album ze wszystkich zapętlił się w moim odtwarzaczu najbardziej, bo to dobry i solidny album na którym pełno sprawdzonych już patentów, chociaż jest znacznie lżej, z naciskiem na melodię. To dawka dobrego amerykańskiego hard rocka ze świetnym wokalem Sully’ego.

07. GAZPACHO – DEMON
Artrockowy zespół z Norwego wydał swój ósmy album zatytułowany „Demon”.  Tradycją się stało już chyba ostatnio, że muzycy tworzą koncept albumy. Na poprzedniej płycie zatytułowanej  „March of Ghosts” opowiadali o człowieku, który w nocy spotyka duchy i słucha ich opowieści, natomiast na tej najnowsze historia toczy się wokół człowieka, który twierdzi, że żył tysiące lat i poszukiwał demona. Muzycznie to inspiracje zespołem Marillion z okresu teraźniejszego, czyli z Stevem Hogarthem. Szczerze powiedziawszy nie uznaję Marillionu bez Fisha, ale w wydaniu tak smakowitego przysmaku jakim jest Gazpacho mogę łyżkami jeść


06. SKUBAS – BRZASK
Po raz pierwszy usłyszałem gościa na koncercie w Trójkowym Studio Im. Agnieszki Osieckiej bodajże w roku 2012 i od razu się zakochałem w jego muzyce i głębokim głosie. „Linoskoczek” przez wiele tygodni chodził mi po głowie.  „Brzask” to drugi krążek artysty.  Wcale nie gorszy od pierwszego. Poruszające, piękne i mądre teksty i głos jakby gdzieś z oddali. To właśnie jest Skubas. Do słuchania z lampką wina we dwoje.


05. MIKE OLDFIELD – MAN ON THE ROCKS. 
25 album wielkiego Mike’a Oldfielda, czyli tego pana od słynnych „dzwonów rurowych”.  Tym razem Mike postawił na lekkość i przebojowość, co w jego przypadku nie jest żadną ujmą. Już pierwszy utwór  „Sailing” wprowadza nas w fajny klimat gorącego lata. Bardzo przypomina okres lat 80-tych, gdy nagrał słynny przebój  z Maggie Reilly – „Moonlight Shadow”. Później jest zróżnicowanie, ale płytę uważam za ciekawą, spójną. Dobrą podczas jazdy samochodem.


04. LUXTORPEDA – „A MORAŁ TEJ HISTORII MÓGŁBY BYĆ TAKI – MIMO, ŻE CUKROWE TO JEDNAK BURAKI”. 
Panowie nie stają w miejscu, ale brną dalej.  Gdy się słucha ich utworów bardzo łatwo jest wyczuć, że kochają razem grać i sprawia im to wielką radochę. Oczywiście oczywiście oprócz wspólnego spontanicznego łojenia są także bardzo mądre teksty traktujące o zagubieniu człowieka, jego hipokryzji i posprzątaniu jego życiowego bałaganu,  o przebaczeniu własnemu ojcu („Nieobecny Nieznajomy” – rozwala mnie ten tekst) że nie jesteśmy tylko „cyfrą wpisaną na marginesie. Mocna plyta! Chyba najmocniejsza ze wszystkich do tej pory wydanych. 


03. BUDKA SUFLERA – PRZYSTANEK WOODSTOCK. 
O ostatniej trasie koncertowej Budki Suflera mówiły chyba wszystkie media i wszyscy miłośnicy muzyki. Nie dało się przejść obojętnie nad tą wiadomością, zwłaszcza że Budka Suflera nie schodziła ze scen odkąd się na niej pojawiła – czterdzieści lat temu. Dlatego też oczywistym było, już po samym ogłodzeniu przez Jurka Owsiaka o koncercie Budki na Woodstocku, że pod sceną będziemy. Były też prawdziwe tłumy innych ludzi, którzy od samego początku do samego końca wyśpiewywali każdy zagrany przez zespół utwór.

Budka Suflera nie grała jednak na Przystanku „zwykłego” koncertu, a realizowała niezwykły projekt – projekt swojej pierwszej płyty „Cień Wielkiej Góry”, który w sierpniową noc po prostu wzruszał. Wzruszał fakt granych przez zespół dawno nie słyszanych utworów czy takich, których nie decydują się grać na żywo prawie w ogóle jak „Szalony koń”, ale przede wszystkim wzruszało to, że utwory znali niemal wszyscy, którzy zjawili się pod sceną. Mamy wrażenie, że na tym koncercie byli niemal wszyscy Woodstockowicze, a przynajmniej wszyscy z którymi rozmawialiśmy i których znamy.
Wydanie tego koncertu wygląda po prostu pięknie. Wszystko tworzy doskonałą całość zarówno płyta CD jak i DVD na której znajduje się zapis całego Woodstockowego koncertu z dodatkami i spotkaniem muzyków z Woodstockową publicznością w namiocie Akademii Sztuk Przepięknych.
To WYDANIE po prostu trzeba mieć!


(recenzja „Budka Suflera – Przystanek Woodstock” – agaciorka & bartas)


02. PINK FLOYD – THE ENDLESS RIVER.
W marcu bieżącego roku sensacyjne doniesienia od samego gitarzysty Davida Gilmoura o tym krążku wywołały niezwykłe poruszenie wśród miłośników zespołu Pink Floyd, zwłaszcza fakt, że mają się na niej znaleźć materiały dotychczas nie publikowane pochodzące jeszcze z końca lat 80 oraz sesji nagraniowej do albumu Division Bell z 1994 roku. 

Oficjalnie krążek ukazał się 9 listopada ale w sieci dostępny był kilka dni wcześniej i już wtedy cieszył się sporym zainteresowaniem. Niestety nie przekładało się to na pochlebność opinii internautów, większość z nich bowiem skrytykowała album twierdząc, że nie przedstawia muzycznie nic interesującego, a wydany jest w celach stricte zarobkowych. Powodem takich opinii mógł być fakt iż cała płyta jest instrumentalna, poza ostatnim utworem „Louder than words”, który ostatnimi czasy zdobywa szczyty List Przebojów Programu Trzeciego Polskiego Radia.
Krążek podzielony jest na cztery części na które składa się szesnaście utworów. Muzyka utrzymana jest w stylu muzyki ambient. Doskonale wyczuwa się klimat poprzedniej wspomnianej płyty oraz klasycznego albumu zespołu „Wish You Were Here”, a konkretnie utworu „Shine On You Crazy Diamond”.

Na uwagę zasługuje okładka płyty, która doskonale komponuje się z zawartą na płycie muzyką – niekończąca się rzeka, dryfowanie przez nią. Krążek w całości dedykowany jest zmarłemu klawiszowcowi zespołu Rickowi Wrightowi, który miał również swój udział w nagrywaniu tego materiału.  
   

01.   QUEEN – LIVE AT THE RAINBOW ‘74
Czy zadziwiłem swoich znajomych? Chyba nie! Jednak na podium staje Queen nie tylko dlatego, że to mój ukochany od 25 lat zespół, ale też dlatego, że bardzo długo czekałem na oficjalne wydawnictwo DVD i CD. Pamiętam, że wiele lat temu udało mi się ściągnąć ten koncert na VHSie jako bootleg z Węgier. Mam go do dziś, jednak dzisiejsze technologie są zbyt niesamowite aby go odtworzyć.

Poszukiwacze najczęściej granych i najbardziej znanych hitów Królowej takich jak „Radio Ga Ga” czy „I Want To Break Free”  będą zawiedzeni bowiem żaden z takich nie znalazł się na tym wydawnictwie, hity te powstały o dekadę później.  Zespół Queen – jak wiele innych w tamtym czasie rockowych kapel - skupiał się za to na graniu mocniejszym, hardrockowym w stylu takich zespołów jak np. Led Zeppelin. Ba! Nie znajdziecie tam nawet „Bohemian Rhapsody”, chociaż „chwilę” później powstał.  

W wersji DVD pojawia się tylko jeden koncert z trasy promującej „Sheer Heart Attack”, natomiast wersja audio posiada dwa – wspomniany wyżej, a także zapis koncertu z trasy promującej drugą płytę – „Queen II”. Wersja wizualna niestety zaginęła gdzieś, możemy jedynie zobaczyć krótki fragment tego koncertu w dodatkach zamieszczonych na DVD.

Zespół Queen w doskonałej formie. Grają ostro i z pazurem. Freddie  nie miał może tak wyrobionej skali głosu jak w latach późniejszych, ale już wtedy potrafił hipnotyzować publiczność.
W kolejnych latach działalności zespołu tylko utwierdzał w przekonaniu, o swojej osobowości, charyzmie – publika kochała go od samego początku do końca jego dni, a nawet kocha Freddiego do dziś..




GORĄCO POLECAM!  

BARTAS




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz