Rok 2014 był rokiem przeobfitym w rozmaite wydawnictwa
płytowe. Niemalże każdego dnia dochodziły do mnie różne nowe dźwięki, a także
niespodzianki w postaci klasycznych wydawnictw w wersjach zremasterowanych
poszerzone o liczne dodatkowe dyski. Ależ to cieszyło moje uszy i serce. Pod
koniec każdego roku, gdy przychodzi mi go podsumować pod względem muzycznym mam
sporo problemu, by wyłonić tę właściwą
„płytę roku”. Postanowiłem więc sporządzić
taką „Listę Osobistą najczęściej odsłuchiwanych przez Bartasa płyt roku
2014”. Na początku było ich 20, potem 25, 30, aż doszło do 35. Oto jak się
przedstawia lista:
35. TABU – LIVE PRZYSTANEK WOODSTOCK.
Kapela ta jest doskonałym przykładem tego, iż
polska scena reggae ma się dobrze. Zespół Małej Folkowej Sceny dzięki głosom
woodstockowiczów wygrał plebiscyt Złotego Bączka, dzięki czemu mógł zagrać na
Dużej Scenie. Zaryzykowałbym
stwierdzenie, że bez problemu można ich postawić na półce obok klasycznych
składów typu Maleo Reggae Rockers czy Vavamuffin. Niesamowita atmosfera koncertu (a także
Festiwalu, no ale to wiadomo), kontakt frontmana zespołu Rafała Karwota z z
publiką, smaczne dęciaki i pulsujące rytmy w gorącym słońcu wywołały radość i
szczęście na twarzach wodstockowiczów. Wiem, bo byłem, widziałem i potwierdzam.
Szkoda, że jak na razie światła dziennego nie ujrzała wersja DVD, ale cieszmy
się tym, co mamy.
34. HOPE – DA BEST OF.
Oj, jak ja lubię takiego połączenia
stylów. Chłopaki dają na koncertach taiego czadu, że głowa mała. Na dodatek –
moje ziomki. W 2010 roku wydali „Join
The Gang”, ale ta naprawdę „Da Best Of” jest tu ich debiutem. Hope to nadzieja
polskiej sceny rapcore. Polecam słuchać na dobrych słuchawkach idąc ulicą albo
jadąc gdzieś autobusem, pociągiem lub tramwajem.
33. JACK WHITE – LAZARETTO.
Jego pierwsza solowa płyta „Bluderbuss” ukazała się dokładnie w moje urodziny 23 kwietnia 2012 roku. I nie kazał sobie Jacuś czekać długo na kolejną płytę. Prawdę powiedziawszy niezły z niego buc, ale jak się za coś weźmie to naprawdę jest to warte uszu. Ex-White Stripes pokazuje jak fajnie można bawić się muzyką oscylując wokół garażowego grania, bluesa i klasycznego rocka, a także innych gatunków, tworząc kawałki ambitne, ale na bardzo długa zapadające w pamięć.
Jego pierwsza solowa płyta „Bluderbuss” ukazała się dokładnie w moje urodziny 23 kwietnia 2012 roku. I nie kazał sobie Jacuś czekać długo na kolejną płytę. Prawdę powiedziawszy niezły z niego buc, ale jak się za coś weźmie to naprawdę jest to warte uszu. Ex-White Stripes pokazuje jak fajnie można bawić się muzyką oscylując wokół garażowego grania, bluesa i klasycznego rocka, a także innych gatunków, tworząc kawałki ambitne, ale na bardzo długa zapadające w pamięć.
32. MORRISEY - WORLD
PEACE IS NONE Of YOUR BUSINESS.
Tu
krótko. Dobra płyta artysty o zaburzeniach psychicznych, olewającego swych
fanów na koncertach.
31. MACHINE HEAD – BLOODSTONE & DIAMONDS.
Maszyna! Istna
maszyna! Widziałem ich na Przystanku Woodstock i to, co pokazali utwało mi
tyłek. Najbardziej lubię ich pierwszą płytę „Burn My Eyes”, ale był moment, że
przestałem się interesować się tą kapelą do momentu zobaczenia ich występu na
wspomnianym festiwalu i po ukazaniu się dwóch ostatnich płyt. Mogę ze spokojem
powiedzieć, że wrócili na właściwe tory.
30. PERFECT – DADADAM.
Zdaniem Marka Niedźwieckiego to
najlepsza płyta zespołu Perfect od dobrych 20 lat. Trudno się z Panem nie
zgodzić, Panie Marku. Płyta o dużym potencjale przebojowości, lecz przede
wszystkim przepięknych tekstów Bogdana Olewicza, Wojtka Waglewskiego, Jacka
Cygana czy nawet …. Roberta Gawlińskiego. Patronat objęło NARESZCIE POLSKIE
RADIO, a nie jak w poprzednich latach media komercyjne typu Zet czy RMF FM.
29. FISZ/EMADE – MAMUT.
Świetny przykład jak dwóch polskich artystów
sceny hip-hop, dwóch synów słynnego Wojciecha Waglewskiego, może bawić się dźwiękami wychodząc poza ramy
nurtu. Płyta zapętliła mi się już po pierwszym przesłuchaniu i urzekła swoją
przebojowością. Najłatwiejsza w odbiorze z całego dorobku braci. Co nie
oznacza, że niewarta ucha!
28. Voo Voo - DOBRY
WIECZÓR.
Są tacy, którzy powiedzą, ze wszystko co Pan Wojtek zrobi to szczere
złoto lecz ja nie pamiętam kiedy ostatni raz słuchałem którejkolwiek z płyt Voo
Voo wydanej w tej dekadzie z taką częstotliwością jak tej. Pozytywny powrót do
korzeni.
27. ACCEPT – BLIND RAGE.
Odkąd sięgam pamięcią, to zawsze
chciałem zobaczyć ich koncert, nawet bez Udo na wokalu. I udało się! A gdzie? A
na tegorocznym Przystanku Woodstock. Genialny koncert, zagrali klasyki ale też
nowe utwory, które w wydaniu płytowym ukazały się dwa tygodnie później. Wydawnictwo
to można bez problemu przyrównać do najważniejszych płyt zespołu takich jak
METAL HEART czyli z lat największej popularności zespołu.
26, AC/DC – ROCK OR BUST.
Najkrótsza w karierze zespołu. Coś
nowego? W zasadzie nic, poza brakiem chorego Malcolma Younga, który przed sesją
nagraniową, pozostawił reszcie zespołu riffy. Każdy kawałek wart uszu, choć nie
oczekujmy żadnych rewolucji. In Rock We Trust! \W/
25. SLASH & MYLES KENNEDY – WORLD ON FIRE.
Trzecia
solowa płyta ex- gunsa i druga z Mylesem Kennedym na wokalu. Może troszkę
przydługawa, nie aż tak świetna jak poprzednia
ale można na niej znaleźć mnóstwo ciekawych momentów przypominających
czasy Guns’n Roses. Współpraca z Kennedym to strzał w dziesiątkę. Wysokie
zaśpiewy w rockowych killerach i niższe w rockowych balladach. Nie od dziś
wiadomo, że AXL Rose pęka z zazdrości.
24. KSU – DWA NARODY.
Punk z Bieszczad. Dwadzieścia krótkich
kawałków opisujących polską rzeczywistość, okraszone zadziornymi punkowymi
motywami i muzyką z gór. Nie przegapcie!
23. ELTON JOHN – GOODBYE YELLOW BRICK ROAD (40 Anniversary)
Z rocznym opóźnieniem ale wytwórni albo artyście nie śpieszyło się z wydaniem
krążka. W zestawie otrzymujemy zremasterowany oryginalny album, a także koncert
z trasy promującej te niezwykłą płytę. Gratką dla prawdziwych fanów jest fakt,
że ukazały się też wydania z dodatkowymi gadżetami takimi jak koszulki czy
płyty winylowe, a także pamiątkowe bilety z trasy koncertowej.
22. ARKA NOEGO – PETARDA.
Dzieciaki z pierwszego składu
podrosły, pożeniły się bądź za mąż powychodziły. Obecnie to już czwarty skład
Arki Noego. Wraz z wujkiem Robertem (bo tak mówią do Litzy) chciały nagrać
swoją punk-rockową płytę. Poprzednia płyta była zbiorem najlepszych punk-rockowych
utworów z lat 80 w wykonaniu dzieciaków
ta natomiast jest ich autorskim dziełem. Do wydania krążka wykorzystano
materiały, które powstały podczas spontanicznego grania Litzy z Drężmakiem,
wystarczyło dodać wokale dziecięce i jest. Efekt piorunujący!
21. WŁODEK PAWLIK TRIO AND RANDY BRECKER – NIGHT IN CALISIA.
Nigdy
nie byłem specem od muzyki jazzowej ale nie jest mi ona zupełnie obca. W domu
rodzinnym w ręce wpadały mi nagrania Milesa
Davisa i Johna Coltrane'a, lecz to bardziej rock zaprzątał mi głowę. Nowy album Włodka
Pawlika, który został nagrodzony prestiżową nagrodą Grammy to niezwykle ciepły
i łagodny album. Lubię go słuchać chyba najbardziej nad ranem gdy świat budzi
się do życia.
Muszę pochwalić się także tym, że udało mi się zamienić parę
słów, pstryknąć wspólną fotę i zdobyć autograf na płycie Pana Włodka podczas
tegorocznego Przystanku Woodstock w Akademii Sztuk Przepięknych.
20. LED ZEPPELIN – REMASTERS.
Wydawanie płyt remasterowanych
stało się pewną normą jeśli chodzi o klasykę rocka. W tym jednak przypadku
gitarzysta, kustosz i opiekun nagrań archiwalnych dopełnił wszelkich starań aby
wydobyć naprawdę niesamowite perełki takie jak utwory z tras koncertowych oraz
taśmy „matki” (pierwotne wersje utworów).
19. FOO FIGHTERS – SONIC HIGHWAYS
Zawsze niezwykłym wydaje mi się być fakt, iż Perkusista Nirvany: Dave Grohl – po dramatycznym zakończeniu działalności zespołu Nirvany, potrafił niezwykle szybko osiągnąć szczyty popularności nowego zespołu. Z płyty na płytę zespół okazuje się być coraz lepszy. Najnowsza płyta to świetny przykład ambitnego rockowego grania z dużą domieszką przebojowości – co wcześniej temu zespołowi się nie zdarzało, nie oznacza to jednak, że grał kiepsko, grał po prostu inaczej. Na poprzednich wydaniach, zdarzały się chwytliwe numery jednak były one sporadyczne, tu praktycznie każdy utwór zasługuje na miano singla.
Zawsze niezwykłym wydaje mi się być fakt, iż Perkusista Nirvany: Dave Grohl – po dramatycznym zakończeniu działalności zespołu Nirvany, potrafił niezwykle szybko osiągnąć szczyty popularności nowego zespołu. Z płyty na płytę zespół okazuje się być coraz lepszy. Najnowsza płyta to świetny przykład ambitnego rockowego grania z dużą domieszką przebojowości – co wcześniej temu zespołowi się nie zdarzało, nie oznacza to jednak, że grał kiepsko, grał po prostu inaczej. Na poprzednich wydaniach, zdarzały się chwytliwe numery jednak były one sporadyczne, tu praktycznie każdy utwór zasługuje na miano singla.
18. DEEP PURPLE AND
FRIENDS – JON LORD THE ROCK LEGEND
Jest to swoisty hołd w kierunku zmarłego przed dwoma laty członka grupy, klawiszowca Jona Lorda. Wielu znakomitych muzyków sceny rockowej i metalowej wraz z pozostałymi członkami zespołu zdecydowało się aby uczcić pamięć przyjaciela czego wynikiem jest ta płyta wydana również jako koncert na DVD.
Jest to swoisty hołd w kierunku zmarłego przed dwoma laty członka grupy, klawiszowca Jona Lorda. Wielu znakomitych muzyków sceny rockowej i metalowej wraz z pozostałymi członkami zespołu zdecydowało się aby uczcić pamięć przyjaciela czego wynikiem jest ta płyta wydana również jako koncert na DVD.
17. ROBERT PLANT – LULLABY
AND… THE CEASELESS ROAR.
Były wokalista Led Zeppelin mimo próśb i nacisków ze strony dawnego kolegi z zespołu nie myśli o reaktywacji grupy, a skupia się wyłącznie na swojej solowej karierze. Jego dziesiąty solowy album jest to fascynacja muzyką wschodu, muzyką orientalną. Na temat tej płyty słyszałem wiele negatywnych opinii, że Plant dziadzieje, że ta płyta jest nudna itd. Fakt, nie jest na pierwszy odsłuch ładna w odbiorze i należy go słuchać w skupieniu . Niemniej jednak jest w nim tyle piękna, że można się tą płytą zachwycić i zakochać, co sprawi, że zostanie z nami na dłużej.
Były wokalista Led Zeppelin mimo próśb i nacisków ze strony dawnego kolegi z zespołu nie myśli o reaktywacji grupy, a skupia się wyłącznie na swojej solowej karierze. Jego dziesiąty solowy album jest to fascynacja muzyką wschodu, muzyką orientalną. Na temat tej płyty słyszałem wiele negatywnych opinii, że Plant dziadzieje, że ta płyta jest nudna itd. Fakt, nie jest na pierwszy odsłuch ładna w odbiorze i należy go słuchać w skupieniu . Niemniej jednak jest w nim tyle piękna, że można się tą płytą zachwycić i zakochać, co sprawi, że zostanie z nami na dłużej.
16. PIOTR BUKARTYK – KUP SOBIE PSA.
Czy trzeba przedstawiać tego Pana? Myślę, że tym, którzy jeżdżą na Przystanek Woodstock i biorą udział w warsztatach przez Niego prowadzonych alb tym, którzy słuchają Porannego Zapraszamy Do Trójki w piątki chyba nie trzeba. Tym, którzy nie znają spieszę z wyjaśnieniem , że to taki pan, który gra i śpiewa, a jego muzyka zaliczana jest do nurtu tzw poezji śpiewanej, choć forma przekazu jest bardzo różnorodna. Zwykle pisze piosenki o życiu, raz wesołe, a raz smutne. Tym razem postawił na smutek i refeksję. Bardzo osobista płyta Artysty. Absolutną perełką na tej płycie jest utwór „Piasku Ziarenka”. Polecam zanurzyć się w tym "smutku".
Czy trzeba przedstawiać tego Pana? Myślę, że tym, którzy jeżdżą na Przystanek Woodstock i biorą udział w warsztatach przez Niego prowadzonych alb tym, którzy słuchają Porannego Zapraszamy Do Trójki w piątki chyba nie trzeba. Tym, którzy nie znają spieszę z wyjaśnieniem , że to taki pan, który gra i śpiewa, a jego muzyka zaliczana jest do nurtu tzw poezji śpiewanej, choć forma przekazu jest bardzo różnorodna. Zwykle pisze piosenki o życiu, raz wesołe, a raz smutne. Tym razem postawił na smutek i refeksję. Bardzo osobista płyta Artysty. Absolutną perełką na tej płycie jest utwór „Piasku Ziarenka”. Polecam zanurzyć się w tym "smutku".
15. BRUCE SPRINGSTEEN – HIGH HOPES.
To pierwsza płyta roku 2014, jaką odpakowałem praktycznie zaraz po Nowym Roku. W sumie co do Bossa jestem MAŁO OBIEKTYWNY (pozdrawiam Pana Redaktora Mariusza Owczarka!) i biorę wszystko. W sumie nie spodziewałem się tej płyty aż tak szybko, bo od poprzedniej minął zaledwie rok. A tu kolejna niespodzianka. Płyta naprawdę bardzo dobra, pomimo iż nie zaskakuje i pojawia się parę odgrzewanych kotletów w innej aranżacji (np. ŚWIETNA WERSJA „The Ghost of Tom Joad" z gościnnym udziałem Tom Morello), ale to w końcu cały Bruce, który przyzwyczaił nas do tego by nie zaskakiwać. Płyta świetna na poranną pobudkę. Zwłaszcza utwór numer osiem J
To pierwsza płyta roku 2014, jaką odpakowałem praktycznie zaraz po Nowym Roku. W sumie co do Bossa jestem MAŁO OBIEKTYWNY (pozdrawiam Pana Redaktora Mariusza Owczarka!) i biorę wszystko. W sumie nie spodziewałem się tej płyty aż tak szybko, bo od poprzedniej minął zaledwie rok. A tu kolejna niespodzianka. Płyta naprawdę bardzo dobra, pomimo iż nie zaskakuje i pojawia się parę odgrzewanych kotletów w innej aranżacji (np. ŚWIETNA WERSJA „The Ghost of Tom Joad" z gościnnym udziałem Tom Morello), ale to w końcu cały Bruce, który przyzwyczaił nas do tego by nie zaskakiwać. Płyta świetna na poranną pobudkę. Zwłaszcza utwór numer osiem J
14. ROYAL BLOOD - ROYAL BLOOD.
Nic o tym zespole nie
wiedziałem dopóki nie przeczytałem artykułu w „Teraz Rocku” i wywiadu z Jimmym
Pagem o nich. Royal Blood to brytyjski duet rockowy pochodzący z Brighton,
powstały w 2013. Brzmienie zespołu przypomina klasyczny rock garażowy i blues
rock. Cytując Piotra Kaczkowskiego – „No, proszę jak młodzi rosną na robocie”.
W tym roku wydali swą debiutancką płytę. Nic dziwnego, że Page zachwycony, bo
goście grają z taką siłą jak niegdyś Led Zeppelin. Polecam!
13. ROGER TAYLOR – BEST.
W sumie to pierwsza składanka z
solowego dorobku perkusisty legendarnej grupy Queen. Artysta wydał pięć albumów – „Fun In Space”,
„Strange Frontier”, „Happiness”, „Electric Fire” oraz „Fun On Earth” – i pod
koniec tego roku postanowił zrobić
własną składankę. Myślę, że to dobra pozycja dla tych, co nie znają solowego
dorobku Taylora. Polecam.
12. Archive – AXIOM.
Czy ktoś zna ten zespół? Powiem krótko, że to zespół pochodzący z
Londynu, założony w 1994 roku przez Dariusa Keelera i Danny'ego Griffithsa.
Muzyka Archive łączy ze sobą wiele gatunków takich jak trip-hop, muzyka
elektroniczna, post-rock, czy rock progresywny. Axiom to najnowsze, dziewiąte w
karierze wydawnictwo i chyba jak dotąd najlepsze. Jeśli ktoś jest fanem takiego grania i ma dość
sprzężonych gitar i krzykliwego wokalu to z pewnością przeniesie słuchacza w
inny wymiar i uspokoi skołatane nerwy.
11. Joe Bonamassa - DIFFERENT SHADES OF BLUE.
Stosunkowo
młody artysta bluesowy, który ma na swoim koncie 11 albumów studyjnych, kilka
koncertowych raz dwa gościnne na płytach bluesowej wokalistki Beth Hart.
Poprzednie dokonania to w dużej mierze covery. Najnowszy album to całkowicie
premierowy materiał. Promował go utwór tytułowy. Jak do dobrze, że w
dzisiejszych czasach tak pięknie można grać bluesa jak gra Joe.
10. JOHNNY CASH – OUT AMONG THE STARS.
Cash zza grobu. Jednak to nie Cash z końca kariery, lecz z
początku lat osiemdziesiątych. Wówczas wytwórnia płytowa stwierdziła, że
Artysta jest niemodny i postanowiła ten album odłożyć na półkę. Po latach
został odświeżony przez syna zmarłego muzyka country – Johnny’ego Cartera Casha
– wydana w tymże roku. Bardzo często gościła w my odtwarzaczu. Utwory utrzymane
w stylu country i gospel. Taki był właśnie Johnny Cash.
09. RAY WILSON - 20 YEARS
AND MORE.
14 kwietnia 2013 roku w studiu radiowej Trójki miało miejsce
niezwykłe wydarzenie. Tego dnia Ray Wilson zagrał koncert, który stał się
podsumowaniem jego dwudziestoletniej kariery muzycznej. Na płycie znajdziemy
wielkie przeboje takie jak No Son Of Mine, Mama czy Inside ale również mniej
znane piosenki jak chociażby Airport Song będący pełnym humoru opisem
oczekiwania Artysty na samolot po bardzo męczącej nocy w towarzystwie
przyjaciół ze wszystkimi syndromami „dnia następnego”. Dodatkową atrakcją
wydawnictwa są dołączone dwie płyty CD będące zapisem całego koncertu.
08. GODSMACK -1000hp.
Godsmack to amerykański zespół
hardrockowy i heavymetalowy z wpływem grunge, który powstał w 1996 roku w
Bostonie. Nagrał już 7 albumów. Najnowszym jest właśnie „1000hp”. Ktoś kto
słuchał wcześniejszych dokonań ten nie odkryje w nim w żadnej rewolucji, a
kto nie zna to niech zapozna się z tym albumem. W moim przypadku jest tak, że
znam pozostałe dokonania, jednakże ten album ze wszystkich zapętlił się w moim
odtwarzaczu najbardziej, bo to dobry i solidny album na którym pełno sprawdzonych
już patentów, chociaż jest znacznie lżej, z naciskiem na melodię. To dawka dobrego
amerykańskiego hard rocka ze świetnym wokalem Sully’ego.
07. GAZPACHO – DEMON
Artrockowy zespół z Norwego wydał swój ósmy album
zatytułowany „Demon”. Tradycją się stało
już chyba ostatnio, że muzycy tworzą koncept albumy. Na poprzedniej płycie
zatytułowanej „March of Ghosts”
opowiadali o człowieku, który w nocy spotyka duchy i słucha ich opowieści,
natomiast na tej najnowsze historia toczy się wokół człowieka, który twierdzi,
że żył tysiące lat i poszukiwał demona. Muzycznie to inspiracje zespołem
Marillion z okresu teraźniejszego, czyli z Stevem Hogarthem. Szczerze
powiedziawszy nie uznaję Marillionu bez Fisha, ale w wydaniu tak smakowitego
przysmaku jakim jest Gazpacho mogę łyżkami jeść
06. SKUBAS – BRZASK
Po raz pierwszy usłyszałem gościa na koncercie w Trójkowym
Studio Im. Agnieszki Osieckiej bodajże w roku 2012 i od razu się zakochałem w
jego muzyce i głębokim głosie. „Linoskoczek” przez wiele tygodni chodził mi po
głowie. „Brzask” to drugi krążek
artysty. Wcale nie gorszy od pierwszego. Poruszające,
piękne i mądre teksty i głos jakby gdzieś z oddali. To właśnie jest Skubas. Do
słuchania z lampką wina we dwoje.
05. MIKE OLDFIELD – MAN ON THE ROCKS.
25 album wielkiego
Mike’a Oldfielda, czyli tego pana od słynnych „dzwonów rurowych”. Tym razem Mike postawił na lekkość i
przebojowość, co w jego przypadku nie jest żadną ujmą. Już pierwszy utwór „Sailing” wprowadza nas w fajny klimat
gorącego lata. Bardzo przypomina okres lat 80-tych, gdy nagrał słynny
przebój z Maggie Reilly – „Moonlight
Shadow”. Później jest zróżnicowanie, ale płytę uważam za ciekawą, spójną. Dobrą
podczas jazdy samochodem.
04. LUXTORPEDA – „A MORAŁ TEJ HISTORII MÓGŁBY BYĆ TAKI –
MIMO, ŻE CUKROWE TO JEDNAK BURAKI”.
Panowie nie stają w miejscu, ale brną
dalej. Gdy się słucha ich utworów bardzo
łatwo jest wyczuć, że kochają razem grać i sprawia im to wielką radochę.
Oczywiście oczywiście oprócz wspólnego spontanicznego łojenia są także bardzo
mądre teksty traktujące o zagubieniu człowieka, jego hipokryzji i posprzątaniu
jego życiowego bałaganu, o przebaczeniu
własnemu ojcu („Nieobecny Nieznajomy” – rozwala mnie ten tekst) że nie jesteśmy
tylko „cyfrą wpisaną na marginesie. Mocna plyta! Chyba najmocniejsza ze
wszystkich do tej pory wydanych.
03. BUDKA SUFLERA – PRZYSTANEK WOODSTOCK.
O ostatniej trasie koncertowej Budki Suflera mówiły chyba
wszystkie media i wszyscy miłośnicy muzyki. Nie dało się przejść obojętnie nad
tą wiadomością, zwłaszcza że Budka Suflera nie schodziła ze scen odkąd się na
niej pojawiła – czterdzieści lat temu. Dlatego też oczywistym było, już po
samym ogłodzeniu przez Jurka Owsiaka o koncercie Budki na Woodstocku, że pod
sceną będziemy. Były też prawdziwe tłumy innych ludzi, którzy od samego
początku do samego końca wyśpiewywali każdy zagrany przez zespół utwór.
Budka Suflera nie grała jednak na Przystanku „zwykłego”
koncertu, a realizowała niezwykły projekt – projekt swojej pierwszej płyty „Cień
Wielkiej Góry”, który w sierpniową noc po prostu wzruszał. Wzruszał fakt
granych przez zespół dawno nie słyszanych utworów czy takich, których nie
decydują się grać na żywo prawie w ogóle jak „Szalony koń”, ale przede wszystkim
wzruszało to, że utwory znali niemal wszyscy, którzy zjawili się pod sceną. Mamy
wrażenie, że na tym koncercie byli niemal wszyscy Woodstockowicze, a
przynajmniej wszyscy z którymi rozmawialiśmy i których znamy.
Wydanie tego koncertu wygląda po prostu pięknie. Wszystko
tworzy doskonałą całość zarówno płyta CD jak i DVD na której znajduje się zapis
całego Woodstockowego koncertu z dodatkami i spotkaniem muzyków z Woodstockową
publicznością w namiocie Akademii Sztuk Przepięknych.
To WYDANIE po prostu trzeba mieć!
(recenzja „Budka Suflera – Przystanek Woodstock” – agaciorka
& bartas)
W marcu bieżącego roku sensacyjne
doniesienia od samego gitarzysty Davida Gilmoura o tym krążku wywołały
niezwykłe poruszenie wśród miłośników zespołu Pink Floyd, zwłaszcza fakt, że mają
się na niej znaleźć materiały dotychczas nie publikowane pochodzące jeszcze z
końca lat 80 oraz sesji nagraniowej do
albumu Division Bell z 1994 roku.
Oficjalnie krążek ukazał się 9 listopada
ale w sieci dostępny był kilka dni wcześniej i już wtedy cieszył się sporym
zainteresowaniem. Niestety nie przekładało się to na pochlebność opinii internautów,
większość z nich bowiem skrytykowała album twierdząc, że nie przedstawia
muzycznie nic interesującego, a wydany jest w celach stricte zarobkowych. Powodem takich opinii mógł być
fakt iż cała płyta jest instrumentalna, poza ostatnim utworem „Louder than
words”, który ostatnimi czasy zdobywa szczyty List Przebojów Programu Trzeciego
Polskiego Radia.
Krążek podzielony jest na cztery
części na które składa się szesnaście utworów. Muzyka utrzymana jest w stylu muzyki
ambient. Doskonale wyczuwa się klimat poprzedniej wspomnianej płyty oraz
klasycznego albumu zespołu „Wish You Were Here”, a konkretnie utworu „Shine On
You Crazy Diamond”.Na uwagę zasługuje okładka płyty, która doskonale komponuje się z zawartą na płycie muzyką – niekończąca się rzeka, dryfowanie przez nią. Krążek w całości dedykowany jest zmarłemu klawiszowcowi zespołu Rickowi Wrightowi, który miał również swój udział w nagrywaniu tego materiału.
01.
QUEEN – LIVE AT THE RAINBOW ‘74
Czy zadziwiłem swoich znajomych? Chyba nie!
Jednak na podium staje Queen nie tylko dlatego, że to mój ukochany od 25 lat
zespół, ale też dlatego, że bardzo długo czekałem na oficjalne wydawnictwo DVD
i CD. Pamiętam, że wiele lat temu udało mi się ściągnąć ten koncert na VHSie jako
bootleg z Węgier. Mam go do dziś, jednak dzisiejsze technologie są zbyt
niesamowite aby go odtworzyć.
Poszukiwacze najczęściej granych i
najbardziej znanych hitów Królowej takich jak „Radio Ga Ga” czy „I Want To
Break Free” będą zawiedzeni bowiem żaden
z takich nie znalazł się na tym wydawnictwie, hity te powstały o dekadę
później. Zespół Queen – jak wiele innych
w tamtym czasie rockowych kapel - skupiał się za to na graniu mocniejszym,
hardrockowym w stylu takich zespołów jak np. Led Zeppelin. Ba! Nie znajdziecie
tam nawet „Bohemian Rhapsody”, chociaż „chwilę” później powstał.
W wersji DVD pojawia się tylko jeden
koncert z trasy promującej „Sheer Heart Attack”, natomiast wersja audio posiada
dwa – wspomniany wyżej, a także zapis koncertu z trasy promującej drugą płytę –
„Queen II”. Wersja wizualna niestety zaginęła gdzieś, możemy jedynie zobaczyć
krótki fragment tego koncertu w dodatkach zamieszczonych na DVD.
Zespół Queen w doskonałej formie. Grają
ostro i z pazurem. Freddie nie miał może
tak wyrobionej skali głosu jak w latach późniejszych, ale już wtedy potrafił
hipnotyzować publiczność.
W kolejnych latach działalności zespołu
tylko utwierdzał w przekonaniu, o swojej osobowości, charyzmie – publika kochała
go od samego początku do końca jego dni, a nawet kocha Freddiego do dziś..
GORĄCO POLECAM!
BARTAS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz