Rok 2012 był rokiem obfitym w różnego rodzaju wydawnictwa płytowe,
wydarzenia, spotkania i festiwale. Dużo reedycji płytowych klasycznych albumów,
jak również dużo świetnych nowych płyt.
Jakiś czas temu dałem sobie postanowienie, że pod koniec tego roku
sporządzę listę najlepszych płyt i wyłonię zwycięzcę. Za niespełna dwa dni rok
2013, a ja jeszcze tego nie uczyniłem.
Siedzę więc nad tym świeżo założonym blogiem i tak myślę, myślę i myślę, która
z płyt powinna być płytą roku. Taka już moja natura, że bywam osobą bardzo
niezdecydowaną, zwłaszcza gdy jest w czym wybierać. To chyba norma. Każdy tak
ma. Postanowiłem więc koniec końców nie wybierać płyty rocku, a sporządzić
listę najlepszych nowości tego roku oraz pięknie wydanych reedycji. Będą to płyty
polskie oraz zagraniczne.
Jack White – Blunderbus. Zaczną może od tej płyty. Ciekawie się złożyło,
bo wyszła ona w moje urodziny, czyli 23 kwietnia, a więc miałem niezły prezent
urodzinowy. Od wielu już lat śledzę to, co wyczynia Jacek i cokolwiek robi to
zamienia się w złoto ; czy to w macierzystej formacji The White Stripes, solo,
czy w innych projektach. Znajdziemy tutaj kawał dobrej, klasycznej muzyki rodem
z Led Zeppelin, troszkę Batlesów. Jest naprawdę ciekawie. POLECAM!!!
Luxtorpeda – Robaki. Wyszła 9 maja, czyli równo rok po debiutanckiej. Cóż
mogę powiedzieć? REWELACJA! Chłopaki grają jeszcze ostrzej, a teksty Litzy i
Hansa dają tak po dupie, tak po łbie, że to masakra. Powiedziałem kiedyś
chłopakom przed koncertem (bardzo fajni ludzie, a przede wszystkim Litza), że
pomimo tego, iż grają niedługo to już zasłużyli sobie u mnie na drugie miejsce
jako polski zespół pod względem przesłania i muzyki po ukochanym Dżemie. Tak,
pomimo tego, że to dwie różne bajki, teksty zawsze ratują mnie, gdy jest mi
źle.
Luxtorpeda – Woodstock 2011. Tak jest! Przeszli eliminacje w Fabryce
Zespółu i dstali się na dużą scenę. Od razu pokochała ich publika. Ja też, o
czym powyżej wspomniałem. Niesamowity koncert i atmosfera! W tym roku 2012
również zagrali jeszcze bardziej czadowo. Podobno DVD już jest (tak mi mówił
kumpel), ale ja nigdzie nie widziałem.
Rush – Clockwork Angels. ARCYDZIEŁO jakiego dawno Rush nie nagrali. Wielu
na pewno kojarzy się z czasami GENIALNEGO 2112 z 1976 roku. Lata mijają, oni
wciąż grają. Moim zdaniem różnie bywało. Czasem lepiej czasem gorzej, lub po
prostu POPRAWNIE. Tutaj natomiast jest Rush jakiego uwielbiam. Zastanawiałem
się czy tej płyty nie dać na płytę roku, ale … pokrótce jednak skrzywdziłbym
innych ;)
Greek Day. Nooo, chłopaki naprawdę przeżywają płodny okres. Nie dość, że
zrobili fanom niespodzianke wydając 9 albumów w jednym pudełku za
niewiarygodnie niską cenę 80 złotych to jeszcze pokusili się o nagranie
trylogii pod nazwą „Uno!”, „Dos!” oraz „Tre!”. Ta ostatnia część miała mieć premierę bodajże 13 stycznia 2013, ale z
powodu problemu alkoholowego frontmana i wokalisty zespołu B.J. Armstronga i udania się na odwyk, przełożono premierę o miesiąc wcześniej. Muzycznie jest odejściem od
koncepcyjnej historii jak na GENIALNYM American Idiot i bardzo dobrym 21st
Century Breakdown, na rzecz klasycznych utworów z przełomu lat 50 i 60tych
połączonych z punkową sekcją rytmiczną. Rozwinęli się chłopaki, a Armstrong to
zdolna bestia J
Dżem – Symfonicznie. W sumie to nie pierwsza taka odsłona, bowiem panowie
zrobili już to z Jackiem Dewódzkim, a potem z Maćkiem Balcarem w Spodku z
okazji 30-lecia istnienia zespołu. Niemniej jednak teraz całość oficjalnie na
DVD sprawdza się bardzo zachęcająco. Klasyczne utwory Dżemu w połączeniu z
orkiestrą symfoniczną tworzą FANSTATYCZNY KLIMAT.
Freddie Mercury – The
Great Pretender. Tak! Nareszcie! Niedługi, ale konkretny materiał
poświęcony Freddiemu. Gratka dla każdego fana! Zobaczcie sami!
Może przejdźmy do reedycji
Zacznę od Queen – Live In Budapest lub tez jako Hungarian Rhapsody. Oryginalny koncert zespołu z roku 1986 podczas ostatniej za życia
wokalisty trasy koncertowej Magic Tour. Freddie w znakomitej formie, lepszej
nawet jak na Wembley, choć ja w przeciwieństwie do pewnych „fanów” wydawnictwa
z Wembley nie hejtuję. Poz koncertem mamy też półgodzinny film o trasie Magic
oraz o poprzedzającym ją rok wcześniej LIVE AID.
Freddie Mercury &
Montserrat Caballe – Barcelona .
Z okazji roznicy postanowiono wznowić album w nowej wersji
okrkiestracyjnej. Efekt – cudowny. Dostajemy także dodatki jak np. wersje
instrumentalne wszystkich utworów z płyty oraz wersje demo. Naprawdę polecam
wersje demo szczególnie tytułowego utworu. Co tam Freddie wyrabia – MASAKRA!
Ciekawostką jest to, że w utworze How Can I Go On pozostawiono ścieżkę basu
nagraną przez Johna Deacona (taaak! J
), jednakże na perkusji zagrał … Rufus Taylor, czyli syn perkusisty grupy Queen
– Rogera Taylora. Gadałem z nim, fajny chłopak. Mam z nim fotę, autograf :)
Rage Against The Machine
– reedycja debiutu. Wzbogacone brzmienie oraz bonusy w postaci dymówek.
Także polecam!
Jest w czym wybierać, a zwycięzcy i tak nie wyłonię J